„Tata, a Achmed powiedział”, czyli normalnie o imigrantach

hungary

Naprawdę nie chciałem wchodzić głębiej w temat imigrantów… naprawdę!

Nie dlatego, że to jakiś lipny temat, na który niewiele mam do powiedzenia, ale wręcz przeciwnie – ze względu na fakt, iż pole do dywagacji jest tutaj tak przeogromne, że (jak już wspominałem w poprzednim wpisie na blogu) można by z nich stworzyć całkiem przyzwoitą pracę dyplomową.
Stety-niestety, w moim gronie znajomych (no dobra, żartowałem, nie mam znajomych) coraz częściej ktoś mnie pyta „a ty co sądzisz o …„, w miejsce trzech kropek wstawiając jakieś wydarzenie ostatnich tygodni lub wypowiedź telewizyjnego „eksperta” …czyli najczęściej osoby nie mającej bladego pojęcia o temacie, na który się wypowiada.

Tym oto sposobem uznałem, że jednak wygodniej będzie zebrać myśli w jednym miejscu i przelać na wirtualny papier, niż po raz któryś tam powtarzać się z tą samą śpiewką… a jeśli przy okazji uda się rozwiać parę mitów, które rozrosły się wokół całego kryzysu, czy też dołożyć normalny, wyważony głos w całej tej dyskusji, to tym lepiej.


Zdefiniujmy o czym właściwie mowa.

Jarosław KaczyńskiZacząć trzeba od początku, tj. od definicji pewnych pojęć. W czasach, w których faszystą można nazwać każdego kto prezentuje odmienne poglądy od moich, partie socjalistyczne gospodarczo określa się bez zająknięcia „prawicą”, a Ministrem Spraw Wewnętrznych może zostać katechetka, okazuje się, że niektórzy nie dadzą sobie wmówić, że czarne jest czarne, a białe jest białe (cytując „klasyka”, he he).
Spokojnie, nie będę Was zanudzał pierdoleniem o całym złu tego świata i na nowo definiował słownika – skupię się wyłącznie na dwóch określeniach. Otóż przez ostatnie tygodnie, media głównego nurtu ścieku bez zająknięcia żonglują na przemian określeniami „uchodźcy” oraz „imigranci” odnosząc się do przybyszów z krain, które ogólnikowo opiszę jako „znajdujące się na południe od Europy”. Bardzo bym chciał wierzyć, że dzieje się to wyłącznie z powodu niewiedzy/ignorancji redaktorów, którzy z ledwością przebujali się przez cały kulawy polski system edukacji – niestety zbyt długo obserwuję świat mainstreamowych mediów, aby być aż tak naiwnym.
Dlatego właśnie jakiekolwiek dyskusje na temat tzw. „kryzysu imigranckiego” trzeba rozpocząć od wyjaśnienia tych dwóch słów.

Kim jest „imigrant”?

Będę leniwy i posilę się fragmentem definicji z Wikipedii, bo tutaj akurat sprawa jest dość prosta.

Imigracja – przyjazdy z zagranicy na pobyt czasowy lub w celu zamieszkania na stałe.

Czy można zatem mówić o ludziach szturmujących Europę w celu dostania się do naszych zachodnich sąsiadów per „imigranci”? Naturalnie, wyczerpują w 100% powyższą definicję.

Kim jest „uchodźca”?

Skupmy się zatem na drugiej definicji, bo tutaj sprawa jest już zdecydowanie bardziej zawiła.

„Uchodźca” to nie jest określenie, którym można szastać bez opamiętania – „uchodźca” to status, którego uzyskanie wiąże się z przejściem przez dość skomplikowaną procedurę, ale skutkuje także konkretnym zestawem praw i obowiązków otrzymywanym przez petenta. Podstawy pod prawne zdefiniowanie tego statusu dała już w 1951 roku konwencja, która odbyła się w Genewie (popularnie zwana „Konwencją Genewską”) oraz jej późniejsze poprawki. W polskim systemie prawnym, o tym komu przysługuje uchodźstwo i jak je uzyskać, nadrzędną rolę odgrywa „Ustawa z dnia 13 czerwca 2003 r. o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej” i możecie mi wierzyć (bo zakładam, że nie będzie się Wam chciało wertować kilkadziesiąt stron prawniczego bełkotu) – stwierdzenie, że nie każdy imigrant to uchodźca mogłoby kandydować na niedopowiedzenie roku… ale o szczegółach porozmawiamy za chwilę.


Przyjmować czy nie, oto jest pytanie.

Mam wrażenie, że cała debata publiczna sprowadza się do pytania „Przyjmować uchodźców czy nie przyjmować?”. Jeśli tak postawimy pytanie, to właściwie całą debatę można by od razu zakończyć, bo odpowiedź jest prosta jak drut:

OCZYWIŚCIE ŻE TAK.

Szok, niedowierzanie? Spokojnie, czytaj dalej.
Jeśli Polska chce być poważnie traktowana na arenie międzynarodowej to:

  1. Musimy respektować akty prawne, które jako kraj ratyfikowaliśmy(!)
  2. Musimy respektować własne prawo(!!)

Krótka piłka – nawet jako państwo, które istnieje tylko teoretycznie, nie możemy narażać się na śmieszność. Uchodźcy to ludzie chronieni prawem międzynarodowym i po prostu trzeba im pomóc.


Ale jak to? Przecież zaleje nas islam, będzie szariat, gwałty i zamachy bombowe!

Spokojnie moi drodzy – daję Wam gwarancję, że nic z tych rzeczy nie nastąpi. Skąd taka pewność? To proste: bo jakieś 99% imigrantów zalewających obecnie Europę to (uwaga, prosimy o werble!)

NIE SĄ KURWA MAĆ ŻADNI UCHODŹCY!!

Tak się składa, że wspomnianą ustawę o cudzoziemcach przewertowałem dość dokładnie. Tam jest bardzo precyzyjnie określone, kto o status uchodźcy może, a kto nie może się starać. Szybka wyliczanka:

  1. Art. 13. 1. Cudzoziemcowi nadaje się status uchodźcy, jeżeli na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem w kraju pochodzenia z powodu rasy, religii, narodowości, przekonań politycznych lub przynależności do określonej grupy społecznej nie może lub nie chce korzystać z ochrony tego kraju.

    Czy obywatel kraju innego niż Irak/Syria (obszar działalności ISIS) może mieć uzasadnioną obawę przed prześladowaniami z jakiegokolwiek powodu wymienionego powyżej?
    W ogromnej większości NIE! (o tym że prześladowaniem nie może być byle błahostka traktują dalsze paragrafy)

    Czy muzułmanin Syryjczyk może mieć uzasadnioną obawę przed prześladowaniem w Syrii z jakiegokolwiek powodu wymienionego powyżej?
    NIE! o ile nie walczy z Państwem Islamskim… ale tacy ludzie nie szukają azylu, bo jak tu walczyć na odległość?

  2. Art. 18. 1. Jeżeli na części terytorium kraju pochodzenia nie zachodzą okoliczności uzasadniające obawę cudzoziemca przed prześladowaniem […] i istnieje uzasadnione przypuszczenie, że cudzoziemiec będzie mógł bezpiecznie i legalnie przemieścić się na tę część terytorium i zamieszkać na niej, uznaje się, że nie istnieje uzasadniona obawa przed prześladowaniem […] w kraju pochodzenia.

    Czy w Damaszku (stolica Syrii) i Aleppo (największe miasto) grasują członkowie ISIS?
    NIE i jeszcze raz NIE!

    Czy w Bagdadzie (stolica Iraku) walczą islamiści?
    No też jakoś NIE!

  3. Art. 19. 1. 2. Cudzoziemcowi odmawia się nadania statusu uchodźcy, jeżeli […] korzysta z ochrony lub pomocy organów lub agencji Narodów Zjednoczonych innych niż Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych do Spraw Uchodźców […]

    Ten paragraf jest na pierwszy rzut oka nieco niejasny – jego sedno to odmowa udzielenia statusu uchodźcy ludziom, którzy mogli się o niego ubiegać w kraju, z którego przybywają wkraczając na teren RP.
    Czy zatem imigrant, który po drodze do Polski przebywa kilka „bezpiecznych” krajów, może ubiegać się o uchodźctwo w Polsce?
    Kolejny kurwa raz: NIE!

Jak widzicie, trochę tych przeszkód się nazbierało i jak bardzo by się przybysz z południa nie starał, jak bardzo by nie udawał poszkodowanego, to ciężko komukolwiek z tej fali imigrantów będzie te przeszkody przeskoczyć. Jednak wspniałomyślna Unia III Rzeszy Europejska mimo wszystko ma zamiar wcisnąć nam łącznie ponad 11 tys. ludzi, więc w tym momencie trzeba sobie zadać ważne pytanie:

Tymczasem rząd Ewy Kopacz udaje, że się stawia (ale tak na 50% bo jednak trochę się boi), w międzyczasie Król Europy Herr Tusk załatwia, żebyśmy generalnie mieli gówno do powiedzenia w tej sprawie [1], a koniec końców katechetka pełniąca przez przypadek funkcję szefa MSW robi idiotów z naszych ostatnich realnych sojuszników w Europie, tj. Grupy Wyszehradzkiej i w imieniu całej Polski daje dupy za parę srebrników. Ocenę działań polityków PO (taki skrót od „Partia Ośmiorniczek”) pozostawiam już Wam.

Mam wielką nadzieję, że to tylko moje czarnowidztwo, ale tak mi się kojarzy, że już raz w ostatnim stuleciu była taka sytuacja, że Polska pozostała bez żadnych realnych sojuszy, za to z wieloma „deklaracjami wsparcia” na papierze… było to jakoś w roku 1939.


No to przyjmować imigrantów czy nie?

Skoro mamy już powyższe wyjaśnienia za sobą, to chyba nikogo nie zaskoczy jedyna słuszna odpowiedź:

OCZYWIŚCIE ŻE NIE!

…a przynajmniej nie na takich warunkach jakie są nam narzucane, bo jest to najzwyczajniej w świecie sprzeczne z prawem. Żadne odwoływanie się do solidarności, do współczucia, do idei dzielenia się dobrem nie ma tu nic do rzeczy, bo wszystko jest w jasny sposób określone przez obowiązujące akty prawne. Dura lex, sed lex.

Naturalnie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ktoś starał się o wizę, nawet wizę pracowniczą – mamy od tego specjalne procedury i jeśli wszystkie warunki zostaną spełnione: droga wolna. Natomiast absolutnie nie można iść na jakiekolwiek ustępstwa ludziom, którzy wycierają sobie gębę słowem „uchodźca” i łamiąc prawo, próbują wtargnąć na teren naszego kraju. Natychmiastowa deportacja z wilczym biletem to jedyne właściwe rozwiązanie – bo jeśli Polska przestanie być w stanie bronić swoich granic przed zewnętrznym najeźdźcą, to czy będziemy mogli mówić, że jeszcze istnieje taki kraj jak Polska (choćby teoretycznie)?


A co jeśli po odfiltrowaniu imigrantów zarobkowych samych uchodźców wciąż będzie za dużo?

Nie będzie, i to z kilku powodów – wbrew temu co niektóre media próbują nam wciskać, Polska nie jest aż tak atrakcyjnym kierunkiem dla uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki.

Po pierwsze: brak udziału w kolonializmie, długie lata zaborów, wojny światowe, dziesięciolecia izolacji od świata zachodniego za komuny – to wszystko spowodowało, że mieszkańcy Polski są dość jednolici etnicznie i kulturowo. Przybysz o wyraźnie innym kolorze skóry/innych rysach nie jest w stanie tak łatwo „wmieszać się” w tłum jak w krajach Europy Zachodniej – nie może ani się zasymilować, ani dołączyć do społeczności swoich pobratymców, bo ich tu najzwyczajniej w świecie nie ma.

Po drugie: jak na europejskie standardy jesteśmy dość biedni, a i przede wszystkim pomoc socjalna u nas delikatnie mówiąc nie powala. Mimo, że status uchodźcy wiąże się z dodatkowym wsparciem to trwa ona maksymalnie do 3 miesięcy od dnia dostarczenia decyzji o nadaniu statusu. Co później? Podstawowe wsparcie pomocy społecznej w zakresie integracji ze społeczeństwem i kop w dupę na szczęście. Albo idziesz do roboty i starasz się w jakiś sposób wiązać koniec z końcem, albo masz poważny problem. O tym, że taka wizja niespecjalnie kręci uchodźców, dowodzi choćby sytuacja, która w ostatnich dniach wydarzyła się w Śremie [2]:

[…] mieli zapewnione bardzo dobre warunki – mieszkanie w jednym z nowszych bloków Spółdzielni Mieszkaniowej z pełnym wyposażeniem i wyżywienie. Dzieciom zapewniono edukację w szkole katolickiej, a rodzicom oferty pracy. Mimo to rodzina bez słowa wyjaśnienia uciekła w kierunku Niemiec.

– Mieli u nas zapewnione wszystko, chłopcy nawet dostali od nas rowery. Zadbaliśmy też o to, aby mogli w telewizji oglądać kanał arabski, by wiedzieli, co się dzieje w ich ojczyźnie

Po trzecie: społeczny brak akceptacji dla roszczeniowego podejścia uchodźców.
Polacy jako naród w swojej bogatej historii wielokrotnie zmuszeni byli uciekać z kraju. W swoich nowych „ojczyznach” nie mogli jednak liczyć na zbyt wiele – często gęsto, nawet zasłużeni dla społeczności międzynarodowej generałowie, po wojnach zostawali bez wsparcia. W ten sposób zmuszeni byli radzić sobie tak jak potrafili: przykładowo gen. Sosabowski do końca życia pracował jako magazynier, a gen. Maczek był sprzedawcą i barmanem [3]. Całe lata życia w „europejskim przeciągu” między Niemcami a Rosjanami, wykształcił w nas wyjątkowy zmysł do kombinowania i zaradności.  Ponoć nawet Hitler, w tajnej notce do Himmlera pisał: [4]

Polacy według mojej opinii […] są jedynym narodem w Europie, który łączy w sobie wysoką inteligencję z niesłychanym sprytem […], ponieważ żyjąc ciągle w niesłychanie trudnych warunkach politycznych, wyrobił w sobie wielki rozsądek życiowy, nigdzie niespotykany.

Ile w tym prawdy – nie wiadomo, wszyscy jednak znamy całe zbiory dowcipów o Polakach, w których przedstawiani jesteśmy właśnie jako nieprzeciętni „kombinatorzy”.
Puenta jest taka, że społeczeństwo polskie przywykło do radzenia sobie nawet w sytuacjach z pozoru beznadziejnych. Można zatem sobie wyobrazić, jaki byłby odbiór społeczny postaw prezentowanych przez uchodźców na poniższych filmach:

czy też opisywanych tutaj: [5]. Myślę, że ogólne wkurwienie społeczeństwa bardzo szybko, rękoma okolicznych mieszkańców, postawiłoby tych Panów do pionu.

Jeśli mimo powyższych niedogodności, ktoś nadal prosi o udzielenie mu azylu w Polsce, to znaczy że naprawdę potrzebuje pomocy i jest gotów zrobić wszystko aby sobie poradzić w nowym środowisku. Idealny kandydatów daleko nie trzeba szukać: [6]


Podsumowanie, czyli wersja TL;DR

Zgodnie z obowiązującym prawem: nielegalnych imigrantów nie przyjmować, tych którzy legalnie uzyskają wizy wpuszczać, uchodźcom pomagać i udzielać azylu, ale tylko tym którzy faktycznie nimi są – czyli w Polsce głównie Ci którzy przybywają z Ukrainy lub zgłaszają się przez Polską ambasadę w krajach graniczących z Syrią i Irakiem. Wszystkich pierdolących o europejskiej solidarności (jednocześnie za plecami ruchających nas w sprawie gazociągu i Unii Energetycznej) poczęstować solidnym kopem w dupę, po czym przeprosić członków Grupy Wyszehradzkiej. Tyle w kwestii tego, jak powinno być.

Niestety mamy rząd niemieckich pachołków. Co więc możemy zrobić?

  1. „Podziękować” im podczas wyborów 25 października
  2. Czekać na rozwój wydarzeń [7]

    Art. 129 Kodeksu Karnego
    Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *