Antyszczepionkowcy – jeden z kilku problemów moralnych dla normalnie myślącego człowieka.
Z jednej strony każdy choć trochę wyedukowany człowiek wie, że szczepionki są dobre, że działają i że wytępiły z naszego kręgu cywilizacyjnego wiele niegdyś śmiertelnych chorób. Z drugiej strony ciężko nie zauważyć, że większość takich „antyszczepionkowych” protestów, przynajmniej na papierze, nie jest skierowanych przeciwko szczepionkom jako takim, a przeciwko PRZYMUSOWI szczepień – a każdy kto ma choć odrobinę poszanowania dla swojej osoby jako istoty rozumnej, na słowo „przymus” powinien reagować alergicznie.
Dyskutując z ludźmi na ten temat zwykle dostrzegam, że większość osób ma ogromny problem z oddzieleniem własnych poglądów na daną kwestię od przemyśleń jak powinno wyglądać prawo traktujące o niej.
Otóż rzecz w tym, że tak jak wszyscy tutaj możemy uważać szczepionki za jedno z lepszych osiągnięć nowoczesnej medycyny i wszyscy możemy chcieć zaszczepić własne dzieci, tak stwierdzenie że w porządku jest ustawa, wg której to „bezimienny” urzędnik decyduje o tym co i kiedy mamy wszczepić we własne ciało (lub ciało osób, nad którymi sprawujemy opiekę), to ogromny zgrzyt intelektualny i oznaka braku wyobraźni.
Dobre prawo musi być jasne, powszechnie rozumiane i niepodważalne – wszystko rozbija się postawienie prostych i nieprzesuwalnych granic. Jeśli choć raz we własnej głowie dopuścimy do sytuacji, w której to urzędnik za nas decyduje o naszym ciele, tracimy wszelkie moralne prawo do negowania jakichkolwiek przyszłych decyzji urzędnika w tej kwestii.
Dziś urzędnik zdecyduje o przymusie szczepienia na pneumokoki, jutro dorzuci przymus szczepienia na rotawirusy, pojutrze zaleci przymusowe wszczepienie bliżej niezbadanej substancji, za którą będzie lobbował jej producent, za miesiąc nowatorskie na skalę światową uniwersalne biomechaniczne przeciwciała, za pół roku w ramach najnowszego „Programu Narodowego Zdrowia” wszystkim wszczepimy chipy monitorujące 24h na dobę stan naszych procesów życiowych, a za rok chip zamiast dowodu osobistego, który będzie przy okazji śledził każdy nasz ruch.
Technologia przyszłości? – Większość tych rzeczy istnieje już dzisiaj.
Niemożliwe, rząd na to nie pozwoli? – Władza zmienia się co kilka lat, skąd taka pewność?
Dzisiaj śmiejemy się z antyszczepionkowców, których większość teorii można by wrzucić do worka z opowieściami o płaskiej Ziemi i reptilianach, jutro sami możemy być tymi antyszczepionkowcami, bo nasza granica przyzwolenia na to żeby urzędnik podejmował decyzję o naszym ciele zostanie przekroczona. Niestety, jeśli chcemy być logicznie konsekwentni i brzydzimy się dualizmem moralnym, czasem trzeba wbrew własnym przekonaniom przyzwolić innym na robienie co uważają za słuszne – nawet jeśli to w naszej ocenie wybitnie głupie i nieodpowiedzialne.
A jeśli nie przymuszać, to co w takim razie zrobić z tymi nieszczęsnymi antyszczepionkowcami?
Niestety pomysły o izolowaniu i wykluczaniu ze społeczności, które często się słyszy, mogą mieć rację bytu tylko na poziomie tzw. „ludzkim”, a nie na poziomie prawnym. Pomysły typu „niech zakładają własne żłobki/szkoły, niech uczą dzieci w domu” nie może zostać zrealizowany nie tylko z tych samych powodów, które opisywałem wyżej przy okazji PRZYMUSU szczepień (nieprzesuwalne granice), ale przed wszystkim z racji tego, że wszyscy niestety płacimy na te publiczne szkoły/żłobki (patologia, ale to temat na inną dyskusję).
Ostracyzm społeczny? – jak najbardziej!
… ale przede wszystkim: EDUKACJA, EDUKACJA i jeszcze raz EDUKACJA. Jeśli już jako społeczeństwo chcemy się zrzucać w podatkach na działalność państwa w obronie naszych interesów, niech to państwo podejmie się trudu dialogu z tymi ludźmi i próby przekonania ich, że jednak warto podejść do tematu od strony naukowej, a nie emocjonalnej. Zresztą już sam fakt, że ktoś będzie próbował z nimi porozmawiać, a nie siłą, w kagańcu i na smyczy zaciągać do weterynarza lekarza, powinien zwiększyć szansę na powodzenie tej misji.
Jeśli by spróbować przedrzeć się przez warstwę najbardziej krzykliwych i opornych na jakąkolwiek argumentację żyjątek, to „po drugiej stronie” też są normalni ludzie, którzy zwyczajnie mają obawy o zdrowie swojego dziecka i chcieliby po prostu móc podjąć świadomą decyzję.
Zresztą patrząc na poniższą mapkę zdaje się, że na tzw. „zachodzie” zdają sobie z tego sprawę, bo mimo iż zamordyzm szczepionkowy panuje tam zdecydowanie mniejszy, to jednak próżno szukać tam szalejących epidemii „wymarłych” chorób.
Tymczasem dużo zdrowia życzę!